poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Raj mola K. czyli stołeczne biblioteki

Zaraz na początku studiów, gdy po raz pierwszy weszłam do Wielkiej Zielonej Biblioteki (w skrócie WZB) byłam onieśmielona. Nie wiedziałam co mam robić, jak się po niej poruszać i co jest dozwolone. Pierwsze wrażenie było tak oszałamiające, że zapomniałam w zasadzie o wszystkim, czego nauczyłam się podczas obowiązkowego testu online (wymaganego od każdego studenta).

Potężny gmach, połączenie szkła, betonu i szarej wykładziny był czymś, czego nigdy wcześniej nie widziałam. Co ciekawe, z początku chłodne wnętrze stało się dla mnie przyjazne i trochę tajemnicze. Po kilku wizytach zakochałam się w tym miejscu bez pamięci.

Mimo, że WZB była biblioteką, dla mnie była jak księgarnia - mówiłam bliskim - Wchodzisz do biblioteki, ale czujesz się jak w księgarni. Wszystkie nowości czekają na ciebie i możesz je wypożyczyć ZA DARMO!


To prawie nie mieściło mi się w głowie. Wrażenie to można porównać do szoku kulturowego. Moje możliwości nagle zwiększyły się o kilkadziesiąt procent - miałam bowiem dostęp do w zasadzie niekończących się zasobów papierowej wiedzy i rozrywki.


A jak jest w Górskim Mieście? Idziesz pożyczyć książkę - nie ma. Wybór lektury bardziej polega na przeglądaniu półek niż przychodzeniu z listą pozycji do przeczytania. Czasem zdarza się upolować jakąś nowość sprzed kilku lat. Gdy chodziłam do szkoły, wybitnym szczęściem było zdobycie aktualnie omawianej lektury. Tak, zdarzyło mi się po prostu kupić kilka z nich, bo w żadnej lokalnej bibliotece ich już nie było. Myślę, że dla mieszkańca Stolicy taki problem jest zupełnie abstrakcyjny. W sytuacji, którą opisałam powyżej mniej zamożny uczeń z Górskiego Miasta dostanie po prostu tzw. "banię", bo przegrał w starciu o niewystarczające zasoby i nie przeczytał zadanej książki.

Ale wiecie co? Gdy skończyłam studia i w zasadzie straciłam dostęp do Wielkiej Zielonej, odkryłam że stołeczne biblioteki nie są tak dobrze zaopatrzone jak WZB... Ale i tak nic nie może się równać do "poziomu" bibliotek Górskiego Miasta. Bardzo mi przykro, że Miasto albo Gmina nie dbają by było tam więcej książek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz